O spotkaniach, ludziach i aktorstwie, czyli wywiad z Mateuszem Burdachem.

Moim marzeniem jest praca z Sorrentino. Od czasów „Wielkiego Piękna” inaczej patrzę na Rzym, w zasadzie ten film sprowokował mnie do tego, że pojechałem do Rzymu.

IMG_7686

Mateusz Burdach urodził się w Toruniu, był uczniem zespołu szkół oraz VIII Liceum Ogólnokształcącego w Toruniu, gdzie spotkał wielu ludzi, którzy zainspirowali go do działania. W 2015 roku ukończył Akademie Muzyczną im. S. Moniuszki w Gdańsku, dalszą naukę kontynuował w Akademii Teatralnej im. A.Zelwerowicza w Warszawie.

IMG_7685

Zapraszamy do posłuchania wywiadu:

Myśląc o rozmowie, która przeprowadziłam, w głowie wybrzmiewa mi wciąż jedno słowo- ludzie. Mateusz jest przykładem dla wielu innych aktorów, wielokrotnie wspomina o ludziach, obecności drugiego człowieka i tego jak duże ma to dla niego znaczenie. A to właśnie ludzie tworzą scenę i z taką myślą chciałabym zakończyć ten artykuł. Pandemia, okres, w którym wszystkie rozrywki, rozpraszacze, niekiedy praca została nam zabrana. W takich momentach nie liczy się nic innego jak drugi człowiek, który wesprze, porozmawia, albo ot tak- w milczeniu posiedzi przy Tobie. Bardzo dziękuje za poświęcenie nam czasu.

Nikola Klamann

Opublikowano Wywiady | Skomentuj

Pandemia sprawiła, że „Wszyscy moi przyjaciele nie żyją” – 50 twarzy Julii Wieniawy

tymek1

Gdyby ktoś mnie spytał rok temu czy spodziewam się przeżyć coś zaskakującego naprawdę przyszłyby mi do głowy różne rzeczy. Pandemia? Jasne! Polska wersja Opowieści Podręcznej? Pewnie! Lider polskiego zespołu znanego na całe Chiny rzuci jakąś głupotą, coś w stylu, że nikt nie zna i nie słucha Kultu? Cóż absurdalne, ale możliwe. Jednak gdyby ktoś mi powiedział, że w 2020 roku polubię Julię Wieniawę, najpewniej padłbym ze śmiechu… i tak jak teraz zapewne się domyślacie wszystkie te rzeczy nastąpiły.

Zacznijmy od tego, że totalnie nie śledzę ścianek, celebryckich potyczek na Instagramie i w ogóle nie interesują mnie seriale emitowane przez TVP, TVN i Polsat. Dobrze wiem, że nie jestem ich targetem jednak nie zamierzam się z tego powodu na nie obrażać. Odkąd wyprowadziłem się z domu rodzinnego praktycznie pomijam oglądanie telewizji w moim harmonogramie dnia, a Julię Wieniawę kojarzę właśnie z irytującą rolą w Rodzince.pl, nagłówków artykułów i przeciętnej w moim subiektywnym odczuciu twórczości muzycznej.

Żyłem tak dokładnie do dnia 13 marca 2020 roku gdy premierę miał ten film…

Bo jak Julia Wieniawa zaczyna grać to wierzcie „W lesie dziś nie zaśnie nikt”.

Pierwotnie miałem ten seans odbyć w kinie, jednak pandemia pokrzyżowała plany i ową produkcję obejrzałem na Netflix. Mamy tu do czynienia z kinem gatunkowym (co w polskiej kinematografii jest rzadkością jeśli nie mówimy o maglowanym na wszystkie sposoby kinie sensacyjnym). Film to slasher czyli podkategoria horroru, których czołowych reprezentantów zna najpewniej każdy z nas, gdyż seryjni mordercy znani z kultowych serii czyhają na każdym rogu popkultury. Mowa tu chociażby o Jasonie z „Piątku 13-tego”, Freediem z „Koszmaru z ulicy wiązów” czy Michaelu Myersie z „Halloween”. Nasza rodzima produkcja jednak nie daje nam nowych wizerunków takich zabójców, dostajemy bowiem bezosobowe kreatury pobudzone z pomocą magicznego meteorytu (cudowny kicz!). Fabuła również nie zaskakuje i przebiega zgodnie z tradycyjnym tokiem historii w najbardziej konwencjonalnym slasherze, obóz na odludziu, młodzież i dużo śmierci w wydaniu gore. Film ten posiada mimo wszystko dużo plusów, dla mnie to przede wszystkim ścieżka dźwiękowa autorstwa Jimka, efekty specjalne oraz fenomenalna obsada zarówno ta bardziej doświadczona jak Piotr Cyrwus, Gabriela Muskała czy Mirosław Zbrojewicz jak i młodzież z Michałem Lupą i wspomnianą wcześniej Julią Wieniawą. Właśnie po tej produkcji rozpoczęła się intensywna metamorfoza mojej „relacji” z tą aktorką.

tymek 2

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Dlaczego więc „Wszyscy moi przyjaciele nie żyją”?

Chociaż pytanie postawione w nagłówku brzmi mocno pesymistycznie nie ma związku z tym, że absolutnie każdego mojego znajomego położył zły wirus jednak zadanie go jest dosyć zasadne jeśli mowa o poprawie mojego myślenia w przypadku wielokrotnie wspomnianej w tym tekście młodej aktorki. Film, którego tytuł przytoczyłem w powyższym pytaniu jest wyjątkowy. Znów mamy do czynienia z kinem gatunkowym, tym razem to czarna komedia. Fabuła opowiada o imprezie sylwestrowej grupy młodych ludzi, która zmierza w kierunku wielkiego dramatu zaś kończy się sceną w iście Tarantinowskim stylu. Mamy tu dosłownie wszystko czego można oczekiwać po produkcji skierowanej do młodzieży: piękną oprawę audio-wizualną, błyskotliwy scenariusz, humor czarny jak kot, który towarzyszy mi teraz na kanapie (poniżej zdjęcie) przy pisaniu tego recenzjofelietonu oraz co oczywiste seks i karykaturalnie oraz groteskowo ukazaną przemoc. Mi film przypadł do gustu na tyle, że w bardzo krótkim czasie obejrzałem go 2 razy i wam również to polecam (no, może chociaż raz, niekoniecznie od razu dwa).tymek 3

Julia Wieniawa wyszła z twarzą…

…i tym właśnie niesamowicie u mnie zaplusowała. Zrobiła niesamowicie wielką przysługę kinu gatunkowemu za co ja jako rasowy kinoman jestem jej niezwykle wdzięczny, bo to naprawdę rzadka postawa by popularna buzia wyrwała się z komfortowej sceny do bólu nudnych rom-komów i zaczęła swoim wizerunkiem promować filmy tak absurdalnie wyjątkowe i wyraziste. Ja do was czytelników mam natomiast pewien apel…

PROSZĘ OGLĄDAJCIE KINO GATUNKOWE I PARAFRAZUJĄC TEKST PEWNEGO BARDA, GROSZA DAJCIE DZIWNYM FILMOM, bo żebyśmy dostawali różne kino reżyserzy, scenarzyści i producenci muszą widzieć sens w próbowaniu oraz ich wydawaniu.

Tymoteusz Łysiak

 

Opublikowano Artykuły | Skomentuj

Premiera Raya i Ostatni smok

Wzmianka o premierze animacji disneya

Opublikowano Aktualności | Skomentuj

Jak będą wyglądać Oscary?

Potwierdzone informacje oraz przypuszczenia na temat przebiegu nadchodzącej gali rozdania Oscarów. (NOTATKA)

Opublikowano Aktualności | Skomentuj

Kina i teatry wracają do gry

Wzmianka o złagodzeniu obostrzeń dotyczących działalności kin i teatrów

Opublikowano Aktualności | Skomentuj

Czy kina to już przeżytek?

Czy kina to już przeżytek? 

Nie trzeba być wybitnym znawcą kinematografii, aby stwierdzić, że w dobie koronawirusa gwałtownie spadły przychody kina polskiego, jak i również światowego. Firmy takie jak Netflix czy HBO skorzystały na tym i być może zmieniły całkowicie postrzeganie tradycyjnych sal kinowych.

Sami jesteśmy fanami kilku produkcji, które miały się pojawić w 2020 roku. Wystarczy podać przykład Szybkich i wściekłych, którzy już samym zwiastunem brali szturmem miliony fanów. Cały dramat kina w tym momencie sprowadza się jednak do obostrzeń związanych z koronawirusem. I właściwie dużo placówek przez pojawienie się choroby ucierpiało, jednak czy duży ekran będzie w stanie z tego wyjść?

Patrząc na same statystyki wpływy kin spadły o 70% w stosunku do roku poprzedzającego. Statystyka może przerazić, ale tak naprawdę z kinami w Polsce nie jest najgorzej. Rodzime produkcje rzadko są przekładane, jak chociażby przykłady typu W lesie dziś nie zaśnie nikt, czy też Wszyscy moi przyjaciele nie żyją, przez co jest nadzieja, że w razie ustania pandemii kina się odbudują, lecz stoi to pod dużym znakiem zapytania. Inaczej sytuacja ma się przykładowo w Wielkiej Brytanii, czy też w Stanach Zjednoczonych. Blockbustery, w które zostały włożone kolosalne pieniądze konsekwentnie przekładają daty premier licząc, że pandemia ustanie. I tak toczy się do dziś to błędne koło, przez które nie można przyciągnąć widowni.ZDJECIE 1Sytuacja kinematografii jest pożywką dla serwisów streamingowych takich jak Netflix. Platforma zrobiła gigantyczne kroki ku pozostawieniu ludzi przed telewizorem również po pandemii. Zamknęli oni miesięczny okres próbny, a przez pandemię uzyskano 30 milionów użytkowników. Różnica jest zauważalna zwłaszcza w zestawieniu z poprzednimi latami. Jeszcze w pierwszym kwartale 2017 roku przyrosty oscylowały w granicach powyżej czterech milionów. Po premierowych miesiącach 2020 roku ta liczba była czterokrotnie większa.ZDJECIE 2

Aktualnie platforma liczy 203,66 mln oglądających, a liczba rośnie i w planach jest wiele ciekawych premier. Inwestorzy nie spoczywają na laurach oraz mają dla użytkowników ciekawy zabieg polegający na tym, że raz w tygodniu otrzymają nowość przez cały rok. Z przeszłości mamy takie zabiegi jak chociażby rodzimy film 365 dni, który dzięki serwisowi okupował przez kilka tygodni top 10 najczęściej oglądanych produkcji w globalnym Netflixie. Liczby nie biorą się znikąd, bo chociażby wprowadzane przez nich filmy akcji (Tyler Rake, The Old Guard) uzupełniają braki współczesnego kina. Wielu pisze, że woli już zostać w domu i spokojnie obejrzeć serial bez zgiełku, z herbatą i psem. Ludzie stwierdzili, że kino to zbędne ryzyko zakażenia, a po czasie nawet zagorzali fani musieli ustąpić nowym wyznaczeniom.

Jak było w Polsce? Okazuje się, że najwięcej rodaków stawiało na serwis Player. Platforma zyskała 700 tysięcy użytkowników od zeszłego roku. Wszyscy pewnie chociaż kojarzymy takie produkcje, jak Hotel Paradise (chyba to wszystko idzie w złym kierunku), który był najpopularniejszy w tym roku.ZDJECIE 3

Wracając jednak na globalny rynek to przemysł filmowy szykuje kilka interesujących premier, które mogą sprawić, że sale znów będą zapełnione. Można tutaj przytoczyć wyżej wspomnianą dziewiątą część Szybkich i Wściekłych, czy też nowe przygody Bonda ukryte pod tytułem Nie czas umierać. Do tego dochodzi jeszcze familijna propozycja od Disneya, czyli Raya i ostatni smok. Miejmy nadzieje, że pandemia nie zatrzyma tych planów, bo jednak kina mają swój klimat i otoczkę, dzięki której przeżycia są niezapomniane.zdjecie 4

Przychód serwisów trwa w najlepsze, a ludzie idą już powoli za nimi. To bardzo utrudnia sytuacje światowego kina i jego przyszłość jest niepewna. Kina w Polsce zostaną otwarte 12 lutego. Czy dadzą radę przeciągnąć linę na swoją stronę? Czas pokaże.

 

Adrian Nowak i Agata Mikulska

Opublikowano Artykuły | Skomentuj

„Dołącz do spotkania” już niedługo w kinach – premiera, na którą wszyscy czekaliśmy.

DOŁĄCZ DO SPOTKANIA to oparty na faktach, odważny i zaskakujący dramat ukazujący realia zdalnego nauczania, na które, w wyniku rozszerzającej się pandemii wirusa z Chin, zostali skazani wszyscy uczniowie oraz studenci polskich szkół i uczelni.  Premiera filmu w kinach już 13 lutego.

PSX_20210212_180827

Szóstka przyjaciół studiująca dziennikarstwo i komunikację społeczną na jednym z najlepszych uniwersytetów na całym świecie stanęła przed misją realizacji projektu stanowiącego zaliczenie ich ulubionego przedmiotu. Ogrom przydatnej wiedzy, przekazany pomimo trudności przez znakomitą wykładowczynię, połączony z pasją, zaangażowaniem i kreatywnością przyszłych dziennikarzy sprawiały, że pojawienie się cyfry 5 przy ocenie końcowej wydawało się formalnością. Wizję oblewania bliżej nieznaną ilością kufli piwa sukcesu w jednym momencie zniszczyła narastająca w sile pandemia Koronawirusa, a piątka swój pozytywny wydźwięk straciła na rzecz skojarzenia z obostrzeniami zabraniającymi ich grupie spotkać się w pełnym gronie.

Jak bardzo zmieniło się życie uczniów i studentów po rozpoczęciu kształcenia w formie zdalnej? Jak wiele przeszkód, niepewności oraz rozczarowań czeka ich na drodze nabywania wiedzy i umiejętności bez możliwości bezpośredniego kontaktu z nauczycielami? Czy ukończenie edukacji w taki sposób jest w ogóle możliwe? Odpowiedzi na te oraz wiele innych pytań, które obecnie zadaje sobie cała Polska, dostarczy nam w okrutnie szczery i bezkompromisowy sposób DOŁĄCZ DO SPOTKANIA – brutalny, oparty na faktach dramat Łukasza Szumowskiego – nagrodzonego licznymi nagrodami reżysera, któremu nikomu nie trzeba przedstawiać.

Oprócz niepodważalnie wysokiego, dla wielu reżyserów nieosiągalnego poziomu swoich produkcji, Szumowski przyzwyczaił nas również do genialnej ich obsady – tym razem również się nie zawiedziemy. W głównych bohaterów wcielą się największe perełki, m.in.: nagrodzona trzema Oscarami Agata Mikulska, grający pierwszoplanową rolę w „Filozofii Edwarda” Tymoteusz Łysiak, czy Nikola Klamann – aktorka, która w wieku 20 lat ma na swoim koncie już kilkanaście ról w pełnometrażowych filmach.

DOŁĄCZ DO SPOTKANIA pierwszy raz na wielkim ekranie zostanie ukazany 13 lutego. Pamiętajcie, by nie zwlekać z zakupem biletów, gdyż zainteresowanie premierą jest ogromne, a w najbliższą sobotę społeczeństwo podzieli się na dwie grupy odczuwające równie silne emocje: pierwsza będzie czerpać je ze scen długo wyczekiwanego dramatu, zaś źródłem doznań drugiej będzie rozczarowanie brakiem wolnych miejsc na seans w każdym z kin.

Błażej Kramer

 

Opublikowano Aktualności | Skomentuj

Martin Scorsese, Quentin Tarantino, Fight Club, Islandia i Kac Vegas czyli słów kilka o filmie Joker autorstwa Todda Phillipsa

Każdy z nas zna z pewnością postać jaką jest Joker wszak, tylko w filmach mieliśmy okazję poznać aż 6 różnych jego inkarnacji. Różnych stanowi tu słowo klucz gdyż gdyby nie odmienność tych wcieleń Książe zbrodni z Gotham nie byłby postacią tak intrygującą. Jednak co stoi za tą konkretną ekranizacją, dlaczego otrzymała aż 11 nominacji do Oscara i czy liczne porównania z innymi filmami to plus czy minus? Pochylimy się nad każdym z aspektów tej jakże interesującej zarówno jako fenomen jak i po prostu kinowe widowisko, produkcji.148833833_264499075072262_1500400486704737462_n

O samym filmie…

„Joker” – opowieść o pogrążonym w biedzie, chorobie psychicznej i przytłaczającej ilości niepowodzeń w życiu Arturze Flecku w którego rolę wcielił się obłędny Joaquin Phoenix (znany z fenomenalnych występów w „Ona”, „Mistrz” czy „Gladiator”) który absolutnie kradnie show. Arthur ma ambicje, pragnie zostać komikiem jak jego idol (w tej roli Robert DeNiro) jednak póki co marny jego trud i jedyne na co go stać to dzikie tańce w stroju klauna reklamując stację benzynową lub próbując rozbawić dzieci, bo Fleck kocha rozśmieszać i kocha się śmiać z czym wiążę się pewna ważna rzecz. Mianowicie nasz bohater cierpi na poważną chorobę, która sprawia, że nagle bez żadnego powodu wybucha śmiechem co tylko dopełnia jego obraz jako niepoprawnego szaleńca. W jednej z otwierających scen jesteśmy świadkami pobicia i kradzieży. Joker dostaje manto i to nie ostatni raz, bo Gotham City jest brutalne jak Nowy York w pewnych filmach pewnego reżysera przytoczonego przez nas w tytule (mrugnięcie okiem w kierunku wszystkich kinomanów ;D), a to tylko jedna z wielu inspiracji Todda Phillipsa. Równie szybko co zostajemy przytłoczeni przez brud i przemoc następuje wybuchowy moment (jeden z wielu) po których akcja eskaluje i przyspiesza zmierzając bez zahamowań ku spełnieniu naszych oczekiwań.

We are all Clowns i pierwsza zasada Fight Clubu mówi… [SPOILERY]

W tym momencie Arthur Fleck dokonuje zabójstwa w samoobronie, które na przestrzeni sekund zmienia się w morderstwo co owocuje absolutnie wbrew naszym oczekiwaniom okrzyknięciem klauna zabójcy bohaterem niższych klas społecznych i czyni go twarzą nadchodzącej rewolucji. Arthur Fleck staje się Jokerem, co Joaquin Phoenix dopełnia genialną improwizowaną sceną tańca, ciarki, poczucie niepokoju i niczym nie zahamowanej fascynacji towarzyszyły nam w momencie obserwowania tej sceny w kinie jak i jeszcze przez długi czas na samo jej wspomnienie. Od tego momentu reżyser pokazuje nam bigos ze swoich ulubionych filmów: wątek walki klas społecznych, ugrupowania terrorystycznego i zaburzeń psychicznych, problemów z percepcją głównego bohatera (podsumowane łopatologicznym, zbędnym montażem na wszelki wypadek jakby ktoś nie zrozumiał) odwołania do Fight Clubu nasuwają się same. Trąci to jednak kiczem i taka wizja w której „Wszyscy jesteśmy Jokerami” wypada po prostu zabawnie i niepoważnie. Jednak czy to źle, że twórca powtarza tropy? Naszym zdaniem nie, aczkolwiek warto odwoływać się do innych dzieł kultury z jakąś refleksją czy reinterpretacją. Kolejna opowieść o tym co dzieje się kiedy człowieka wyniszczy społeczeństwo raczej nie jest nam potrzebna, bo co warto jednak podkreślić Joker w tym temacie nie mówi nic nowego, a dodatkowo pod względem scenariusza będąc hybrydą Taksówkarza i Króla Komedii niestety wypada znacznie gorzej od każdego z oryginalnych filmów z osobna. „Joker” mimo tego to nie zły film, a całkiem niezły tak więc sprawnie przechodzimy do pochwał co byśmy nie wyszli na duet zgorzkniałych marud.

O co chodzi z tą Islandią i dlaczego film „Joker” to dzieło Joaquina Phoenixa

Hildur Guðnadóttir to druga osoba, która odpowiada w naszym odczuciu za główny sukces nowej opowieści o Błaźnie z Gotham. Pochodząca z Islandii kompozytorka ścieżki dźwiękowej do filmu „Joker” dokonała niemożliwego. Jej muzyka wzmacnia emocje w sposób niepowtarzalny i czyni tę produkcję pełniejszą oraz co warto nadmienić broni się całkowicie samodzielnie. Niejednokrotnie przemierzaliśmy miasto wsłuchując się w ów soundtrack i czuliśmy się jakbyśmy zamiast Poznania spacerowali po Gotham City. Cudowny klimat i niepodrabialne doświadczenie, które zresztą przyniosło Pani Hildur Oscara. Jednego z dwóch, które film otrzymał. Drugiego zaś zgarnął właśnie Phoenix, a o tym ile pracy w cały film włożył właśnie Joaquin warto się przekonać oglądając „Jokera”. My pozwolimy sobie jedynie wspomnieć, że rola Księcia zbrodni jest stworzona właśnie przez aktora, zaczynając od napisania jej, na wcieleniu się i zaimprowizowaniu kończąc. Uwierzcie nam na słowo jak tylko zobaczycie ten taniec, będziecie wiedzieć, że robota tu wykonana jest zjawiskowo i zasługuje na co najmniej jednego Oscara.

Quentin Tarantino o Jokerze

Quentin Tarantino wypowiedział się dla magazynu „Empire” o swojej ulubionej scenie w filmie „Joker”, którą my również doceniamy, gdyż stanowi świetne odwołanie do „Króla Komedii” (reżyseria Martin Scorsese):

„Nagle całe kino zamarło. To już nawet nie był suspens. To coś wykraczało poza suspens. Nikt nie mógł oderwać wzroku od ekranu. Jeśli oglądałeś ten film w streamingu, czy na DVD to go, kurwa, nie widziałeś. To tak jakbyś dostał handjoba zamiast trójkąta. Joker jest świrem, ten facet jest świrem. Postać Roberta De Niro nie jest czarnym charakterem, jest dupkiem, ale nie większym od Davida Lettermana. Nie zasłużył na śmierć. A jednak publiczność w kinie chciała, żeby Joker zabił postać Roberta De Niro. Chcieli, żeby wyciągnął spluwę, przystawił mu do głowy i rozjebał łeb.”

KAC CITY czy GOTHAM VEGAS podsumowanie filmu i pracy Todda Phillipsa

Reżyser podjął próbę wyjścia poza własną strefę komfortu i wyszedł z tego obronną ręką. Mimo, że to nie do końca jego zasługa to warto docenić sam fakt wszak w dzisiejszym kinie popularnym jest to rzadki proceder. Film stał się sukcesem krytycznym jak i również pod względem odbioru widowni oraz rozbił bank w box office co dla produkcji z kategorią R wydawało się nie osiągalne.

„Joker” to fenomen, prosty film, potworek Frankensteina, niepowtarzalne doświadczenie i dzieło nieidealne, ale jednocześnie warte uwagi. Polecamy!

Hugo Filipowski i Tymoteusz Łysiak

Opublikowano Recenzje | Skomentuj